Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Ona30

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ona30's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Poszłam za Pana radą. Napisałam wiadomość, że popełniłam błąd i chciałabym naprawić naszą relację. Kilka godzin później otrzymałam wiadomość zwrotną, że ten temat został już zamknięty.
  2. Racja, przepraszam. Ja trzasnęłam drzwiami tak jak napisałam, ale wtedy mojego zachowania nie oceniałam jako rozstanie. Dopiero on mi to uświadomił. Starałam się za wszelką cenę wyjaśnić mu co się ze mną wtedy emocjonalnie działo, ale mam wrażenie że żadne moje słowa do niego nie docierają. On podjął decyzję, że nie chce tego konturować. Jak on to ujął "coś w nim pękło". Przez jakiś czas normalnie rozmawialiśmy. W jego wypowiedziach pojawiało się wiele "chyba", "może", "nie jestem jeszcze gotowy" aż do momentu ostatniej rozmowy w której to był zimny, hardy, nieugięty. Wiem, że wiele osób z rodziny łącznie z jego mamą i siostrą starały się z nim rozmawiać ale reagował złością. Nie potrafię zaakceptować jego decyzji - wciąż daje mu sygnały, że chcę wrócić. Staram się doprowadzić do normalnej, konstruktywnej rozmowy czego oczekuje i co jest powodem takiej zmiany w jego zachowaniu ale moje starania pozostają praktycznie bez echa.
  3. Witam, mam 29 lat. Byliśmy razem 2,5 roku. Prawie dwa miesiące temu rozstałam się z partnerem. Zwykła kłótnia spowodowana stresem, śmiertelnym wypadkiem mojej koleżanki oraz moimi problemami ginekologicznymi. Pękłam, popłakałam się i trzasnęłam drzwiami. Kłóciliśmy się wcześniej o małe i duże rzeczy ale zawsze znajdowaliśmy drogę do siebie. Ten rok zaczął się wspaniale. Cudowny sylwester, plany by zamieszkać razem, partner sam ochoczo rozmawiał z moimi i swoimi rodzicami o ślubie, wnukach etc. Trzasnęłam drzwiami ze łzami o oczach ze słowami że dłużej tak nie mogę = pocałowałam go namiętnie i wróciłam do rodziców. Na następny dzień normalnie rozmawialiśmy, napisałam pierwsza jak mija dzień. Wydawało mi się, że wszystko będzie dobrze dopóki nie zaproponowałam wyjazdu na co usłyszałam "przecież mnie zostawiłaś - nigdzie nie jadę". Trafiło mnie to jak piorunem, od razu pojechałam do niego - był przybity, zimny, zamknięty w sobie. Wytłumaczyłam mu co było powodem mojego zachowania. Niestety z czasem okazało się, że wiele osób z rodziny i znajomych "ruszyło na ratunek" by przekonać go, że nie łatwo się poddawać. Nasze rozmowy wyglądały różnie - raz mnie atakował, starał się za wszelką cenę zniechęcić, mówił przykre rzeczy. Kilka dni później rozmawialiśmy normalnie, mówił co się u niego działo etc. Spotkaliśmy się - powiedział, że dla niego to koniec. Popłakałam się i powiedziałam, że nie mogę mieć z nim kontaktu, że dla mnie to za trudne i jeśli zmieni zdanie niech się do mnie odezwie. Nie minęło 15 minut po spotkaniu gdy do mnie napisał, że się martwi o mnie wspominając chwilę które w naszym związku były dla niego cudowne. Potem przez kilka dni starałam się go błagać przez wiadomości o zmianę zdania nie odpisywał. Reagował tylko na neutralne wiadomości jak minął dzień albo co robił. Jego najlepszy przyjaciel skontaktował się ze mną mówiąc, że nie wszystko stracone przez co desperacko starałam się odzyskać go jeszcze bardziej. Odpuściłam na ponad tydzień , zero wiadomości - po czym zaproponowałam rozmowę o ile jest na nią gotów, zgodził się porozmawiać ale żadne z nas nie zadzwoniło. 2 dni później napisałam że zadzwonię o dokładnej godzinie. Rozmowa była ciężka, od pierwszego słowa czułam, że jest wrogo nastawiony jakby ta rozmowa była dla niego karą - był zimny, hardy, nieugięty - przeciwieństwo człowieka którego znałam. Ostatnio nie układało nam się w łóżku ze względu na leki które przyjmowałam i całą sytuację którą opisałam wyżej. Wykrzyczał mi, że łóżko służyło tylko do spania, że jest popieprzony, że wszystkie jego związki kończą się tak samo , że nic ode mnie nie chce. Starałam się jakoś z nim rozmawiać ale za każdym razem przechodził do ataku. Napisałam do niego w półtora tygodnia później w zeszłą niedzielę w sumie pod wpływem ludzi którzy twierdzili, że od dawna kogoś miał - zapewnił mnie, że nigdy mnie nie zdradził, nawet o tym nie pomyślał, ale nie zmieni tego co myślę. W odpowiedzi napisałam , że nigdy nie wątpiłam w jego wierność aczkolwiek nie poznaje człowieka którym jest teraz. Że tak łatwo w niepamięć poszły wszystkie jego słowa, obietnice i czy nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji jakie one niosły? Od tamtej pory kompletna cisza... Nie radzę sobie z tą sytuacją, mam za dużo niewiadomych albo podświadomie sama się ich doszukuje. Wiem, ze to mężczyzna mojego życia. Mam wrażenie , że się pogubił ale boje się, że nie odnajdzie się w porę....
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.