Od ponad pół roku jestem zaręczona. Mój narzeczony to wysoki brunet, który wie, że podoba się kobietom. Ja zaś jestem hmm... chyba taką przeciętną kobietą - ładną ale może nie aż miss. Chodzi o to, że on wcześniej był kobieciarzem. Przede mną zdradziła go dziewczyna z którą był prawie 5 lat i później chciał się za to odegrać na wszystkich spotkantych kobietach - mówiąc krótko, wykorzystywał je, rozkochiwał i zostawiał. Aż poznał pewną z dwójką dzieci. Z nią sprawa trwała trochę dłużej. Ale później pojawiłam się ja i już zostałam w jego życiu. Ale właśnie o tą dziewczynę chodzi. Nie wiem dlaczego ale same jej imię doprowadza mnie do szału. Wiem, że on nic do niej nie ma i by nigdy do niej nie wrócił ale jakoś czuje jak gotuje się we mnie jak o nią chodzi albo ktoś o niej wspomni. Ostatnio nawet nad ranem napisała mu sms, że go kocha a on nie miał jej nr. Na drugi dzień jak pytał sie o co chodzi kto to to okazało się, że to właśnie ona ale "jakby wcale nie pamiętała", że napisała mu że go kocha ( z portali społecznościowych wnioskuję, że była na imprezie i się napiła - mamy wspólnych znajomych). On oczywiście to olał i powiedział, że ma to gdzieś ale dla mnie to dziwne. No bo po co do niego takie rzeczy wypisuje skoro wie, że ma narzeczoną i ma ją gdzieś. Najgorsze jest, że on zawsze mówi, że źle zrobił ją raniąc, że jej strasznie doje**ł, że ją zranił - a czuje, że w tamtym okresie gdybym nie zaczęła zmieniać jego nastawienia do kobiet ze mną by też tak postąpił ale o mnie by tak nie powiedział, miałby mnie gdzieś gdybym była na jej miejscu. Odbija mi na jej punkcie dosłownie. Zawsze sprawdzam, czy nie ma jej gdzieś niedaleko ( mieszka blisko ). śledzę, ją na portalach, sprawdzam czy aby nie idzie do tego samego miejsca w weekend co my - a zarazem chciałabym spotkać się z nią twarzą w twarz i zapytać czy naprawdę coś jeszcze do niego czuje. nie wiem co już robić - nie chce zwariować, chce cieszyć się związkiem i przyszłym ślubem , który już niedługo ma się odbyć.