Jesteśmy małżeństwem ponad 42 lata, przez ten czas uzbierało się dziesiątki niewyjaśnionych problemów. Żona chyba jest urodzoną kłamczuchą dlatego ja ciągle mam wątpliwości.
Podam jeden z bardzo wcześnych przypadków. Wsiadamy do pociągu (z przedziałkami),
idziemy w stronę końca, dziewczyna moja (wtedy panna chodziła do szkoły kolejowej) idzie przodem ja dwa trzy kroki z tyłu. Na wysokości czwartego przedziałku wchodzi dwóch mężczyzn młodych kolejowi uczniowie starsi. Idąc w stronę mojej dziewczyny zawiesił torbę na ramieniu i wyciągnął otwarte dłonie
w stronę jej piersi i mówi oooo Krysia!. Ale spostrzegł że ten który idzie z tyły ( czyli ja) mogłem być z nią. Więc weszli do przedziałku, a my poszliśmy do następnego wagonu. Po wyjściu z pociągu zapytałem Krysię - KTO TO BYŁ - a ona bez zająknięcia odparła NIE WIEM PIERWSZY RAZ ICH NA OCZY WIDZIAŁAM.
Po 40 latach pytałem powtórnie odp. JA NAPRAWDĘ NIE WIEM, BO JA NIE PATRZYŁAM NA ICH TWARZE.
Zatem proszę o odpowiedź. czy to było możliwe.
Dziękuję z zaufaniem
Andrzej